Pierwszy słoneczny i ciepły dzień, po bodajże dwóch tygodniach deszczu. Zaczynamy wakacje (nie mylić z urlopem). Klasyczne lato w mieście. Sobota. Śpisz na balkonie, pod cienkim kocykiem w szare kropki, a tuż obok Ciebie, w nogach Twoja kompanka w (roz)bojach - Masza. Popijam kawę, cieszę oko tą zielenią, zachwycam się spokojem bijącym z ukochanej, śpiącej, twarzyczki. Tak się zmieniasz, że nie mogę uwierzyć. Z dnia na dzień spojrzenie nabiera innego wyrazu, a oczy stają się jeszcze głębsze.

Jakie to szczęście, że Cię mam!

Chociaż czasem brak mi sił, tracę nerwy i marzę o świętym spokoju to gdy tylko mam przewietrzoną głowę - jak dziś, w tym momencie - nic nie sprawia mi większej przyjemności niż świadomość, że jesteś tuż obok. Że jesteś, że będziesz, że tyle przed nami.