Dziecko,

zbyt mało tutaj notuję - wstyd mi. Jesteś tak szalona, że ciężko mi za Tobą nadążyć, a znalezienie czasu żeby to jeszcze zanotować staje się nie realne.

Dwa ostatnie miesiące to dla nas masakrą przez duże M. Głównie dla Ciebie, co prawda. Zaczęło się z końcem października, tuż przed urodzinami Poli. Pierwsze zapalenie oskrzeli, w sumie z niczego. Pogoda rozpieszczała, ciepło właściwie do listopada. A tu bęc, choróbsko. Ledwie doszłaś do siebie, powtórka. Antybiotyk #2, chociaż Twoja Matka od zawsze jest przeciwko nim (jak widać słusznie, bo wcale nie pomagają). Tydzień spokoju i zapalenie ucha. W żłobku byłaś tylko gościem, odwiedzając go zarówno w listopadzie jak i grudniu tylko przez tydzień. Jesteśmy tuż po Świętach, znów w domu, kaszlesz na potęgę, a glut się leje strumieniami. Lekarz na 17, następnie o 18.30 prywatna wizyta, z nadzieją, że dowiemy się czegoś więcej niż w naszej przychodni.

Zatem czekamy na wiosnę, z całych sił. Nie wiem czy sanki jeszcze nam się do czegoś przydadzą, czy miałaś okazję pojeździć na nich tylko raz. Prognozy na Nowy Rok to 6`. Klimat się zmienia i oto efekty. Gdyby złapał mróz nie byłoby tyle bakterii. Wolałabym trzeszczący mróz, niż tą chlapę i katar do pasa.

Z przykusego już 86 płynnie przechodzisz w jeszcze nie dawno - taaaaak ogroooomne, o Matko, to na lato może, albo i później! - 92. Spokojnie, szafę masz przygotowaną, jak zwykle.

A gdzieś pomiędzy tym wszystkim zaraz minie rok od kiedy chodzisz do żłobka. Efekty moim zdaniem widać gołym okiem - Twój rozwój najlepszym dowodem. Bałam się, osłuchałam się o tym jak mogę Ci to robić, a teraz te same osoby rozpływają się nad tym jak pięknie mówisz, śpiewasz, tańczysz, liczysz, rozróżniasz kolory. Od lutego rekrutacja do przedszkola. Nie-do-wie-rzam!